Z plecakiem

Waszyngton – czerwiec 2023

Waszyngton był drugim miastem po Nowym Jorku, które chcieliśmy odwiedzić podczas naszego pobytu w USA. Zdecydowaną większość naszego czasu spędziliśmy jednak w Nowym Jorku, który stanowił główny punkt naszej podróży (relacje z naszej wizyty znajdziecie TUTAJ).
Nasz pobyt w Waszyngtonie nie był specjalnie długi, bo trwał zaledwie trzy dni. Mimo to udało nam się zobaczyć wszystko to, co sobie wcześniej zaplanowaliśmy. Nie ma się co oszukiwać, tempo zwiedzania również tutaj było dość intensywne, chociaż myśleliśmy, że w Waszyngtonie będzie spokojniej. Plan miejsc do zwiedzania powstał jeszcze w Polsce, a to co nas przekonało, aby się tam wybrać to narodowe muzeum lotnictwa i kosmosu (Smithsonian National Air and Space Museum). Stwierdziliśmy, że wizyta w tym miejscu będzie bardzo ciekawym doświadczeniem, nie tylko dla naszych dziewczynek, ale również dla nas.
Oprócz wspomnianego wyżej muzeum nie mogło na naszej liście zbraknąć flagowych miejsc takich, jak: Biały Dom, Kapitol, czy Monument Lincolna. Ostatniego dnia zupełnym przypadkiem odwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce, które zrobiło na nas chyba największe wrażenie, ale o tym będzie na końcu 🙂

Nowy Jork -> Waszyngton

Kwestie dotarcia z Nowego Jorku do Waszyngtonu są banalnie proste i zależą tylko i wyłącznie od zasobności portfela. Do najbardziej oczywistych sposobów należy podróż: samochodem, autobusem i pociągiem. Wynajęcie samochodu odpadało, bo było za drogie i generalnie byłby problem z zaparkowaniem w centrum (mieliśmy tam nasz hotel). Poza tym, wynajmowanie samochodu na trzy dni było po prostu bez sensu. Szybkim sposobem dostania się do stolicy USA są pociągi, które kursują często i jadą niecałe 3h. Minusem jest jednak cena, która nas powaliła, bo za 4 osoby w dwie strony musielibyśmy zapłacić ok. 700$ (rozkład jazdy pociągów możecie sprawdzić na stronie AMTRAK). Od razu dodam, że my nie kupowaliśmy biletów do Waszyngtonu w Polsce. Nabyliśmy je zaledwie kilka dni przed wyjazdem będąc już w Nowym Jorku. Być może rezerwując dużo wcześniej będzie taniej. Pozostał nam autobus, który i tak nie kosztował mało, bo 304$. Z kilku przewoźników zdecydowaliśmy się na dobrze znanego w Polsce FlixBus’a.
Autobusy z Nowego Jorku do Waszyngtonu odjeżdżają z kilku lokalizacji na Manhattanie, co pewnie nikogo za bardzo nie dziwi. My odjeżdżaliśmy z miejsca, które znajduje się w pobliżu dworca Penn Station i bardziej znanej Madison Square Garden – o TUTAJ. Miejsce postoju autobusów nie jest takie oczywiste, bo to nie żaden dworzec, a w zasadzie niewielki i niepozorny plac. Każdy jednak autobus ma na przodzie wyświetloną nazwę miejscowości, więc raczej nikt nie powinien się pomylić. W Waszyngtonie za to wysiadamy na głównym dworcu (autobusowym i kolejowym) w centrum miasta, czyli Union Station.
Podróż autobusem z Nowego Jorku do Waszyngtonu powinna trwać ok. 4h, ale z pewnością wydłuży się z powodu korków. Mimo, że jedziemy szeroką autostradą to postoimy jeszcze w Nowym Jorku, na bramkach w New Jersey, no i przed samym Waszyngtonem. My jeszcze mieliśmy jeden postój na obrzeżach Baltimore, no i jedną przerwę gdzieś pośrodku trasy w stanie Delaware. W stronę powrotną nie było żadnego postoju! Miejcie więc to na uwadze i zaopatrzcie się w prowiant. Szczególnie jak podróżujecie z dziećmi. Na szczęcie toaleta w autobusie w jedną i drugą stronę była sprawna.

Wyjazd do Waszyngtonu
Wyjazd do Waszyngtonu
Dzień pierwszy

Pierwszy dzień był upalny, bo Waszyngton przywitał nas temperaturą 33 stopni i do tego dużą wilgotnością. Na Union Station dotarliśmy około godziny 14.00 i od razu udaliśmy się do metra. Będąc wcześniej przez ponad tydzień w Nowym Jorku i przesiadając się do metra w Waszyngtonie człowiek miał wrażenie, że jest w innym świecie. Stacje są przestronne, czyste i wszystkie w tym samym stylu architektonicznym. Nie jest zbyt tłoczno, no i są tylko trzy linie, więc małe szanse, aby się zgubić. Kupno biletu na przejazd metrem do łatwych nie należał. Męczyliśmy się bite 30 min, a i tak musieliśmy skorzystać z pomocy pracownika metra. Wszystko przez stare automaty, które naszym zdaniem działały nielogicznie. Kupując bilet trzeba było wybrać w automacie konkretną stację, na którą jedziemy, a dodatkowo przedział czasowy w jakim będziemy się przemieszczać np. między 8:00 a 10:00. Od tych dwóch rzeczy zależała cena biletu.
Koniec końców dotarliśmy do naszego hotelu – District Hotel. Niewielki budynek, już nie pierwszej młodości, ale naszym zdaniem bardzo klimatyczny i co ważne z dobrym stosunkiem jakości do ceny! Przede wszystkim jednak bardzo dobrze położony, bo zaledwie 15 min spacerem od Białego Domu.

Po zameldowaniu się, korzystając z dobrej pogody postanowiliśmy od razu ruszyć na miasto. Głównym celem nie było jednak wielkie zwiedzanie, a poszukiwanie miejsca gdzie moglibyśmy zjeść obiad. Tak się złożyło, że tego dnia w Stanach było święto – Juneteenth, czyli Dzień Wyzwolenia (od niewolnictwa). W Waszyngtonie oznaczało to m.in. zamknięte sklepy i restauracje. Na szczęście stary, dobry McDonald był otwarty 🙂
Jeszcze przed zjedzeniem obiadu zahaczyliśmy o Biały Dom, przed którym skończyła się właśnie manifestacja afroamerykanów z okazji wspomnianego święta. Budynek ładny, a trawnik zadbany 😉 Nie jest to miejsce na jakiś dłuższy pobyt, aczkolwiek mnie zainteresowały dwie rzeczy. Pierwsza to zmieniający się na dachu snajperzy, a druga to Pan, który mieszka w kartonach chyba od 1983r. i manifestuje przeciwko wszystkiemu. Niby „dom” z kartonu, ale miał niewielkie panele fotowoltaiczne, a w ręku trzymał iPhone :)…ehh Ameryka!
Kolejnym punktem był monument Waszyngtona, czyli bardzo wysoki obelisk, który dumnie stoi pośrodku ogromnej polany. Dodatkowo dookoła łopocze pięćdziesiąt amerykańskich flag, z których każda symbolizuje jeden stan USA. Oprócz widoku na dość odległy Kapitol i nieco bliższy Monument Lincolna to nic innego tam nie ma. Co prawda do obeliska można wejść, bo jest tam chyba jakieś muzeum, ale szczerze mówiąc nie zgłębiałem tego tematu.
Generalnie przygotujmy się na dużo chodzenia, ponieważ odległości w Waszyngtonie są spore między kolejnymi atrakcjami, a dodatkowo metro nie wszędzie dojeżdża.
Spod obeliska ruszyliśmy przed siebie w kierunku wspomnianego Monumentu Lincolna, czyli budynku (trochę przypominającego starożytną świątynie), w którym znajduje się pomnik szesnastego prezydenta USA siedzącego na krześle. Wcześniej mijamy pomnik – fontannę poświęconą żołnierzom amerykańskim, którzy zginęli podczas II Wojny Światowej oraz taką gigantyczną sadzawkę. Zresztą sadzawkę może większość Was kojarzyć z filmu Forest Gump.
Robiło się już powoli ciemno i zaczęliśmy iść w kierunku naszego hotelu. Udało nam się odhaczyć jeszcze jedną „atrakcję”, czyli pomnik wojny wietnamskiej. Na szczęście nie musieliśmy iść kolejnych kilometrów, a tylko jakieś 200m od Monumentu Lincolna. Pomnik upamiętniający poległych w tej wojnie to w zasadzie jedna dług ściana z nazwiskami żołnierzy. Co znamienne, to dzień wcześniej był amerykański dzień ojca i pod pomnikiem było bardzo dużo kartek z życzeniami i malutkimi amerykańskimi flagami.

YouTube: Tu znajdziecie mój film z opisywanego dnia zwiedzania – FILM.
Monument Waszyngtona
Monument Waszyngtona
Dzień drugi

Głównym punktem dnia było muzeum lotnictwa, o którym wspominałem na początku tego wpisu. Zanim jednak dotarliśmy pod budynek to wybraliśmy się na śniadanie do takiej można powiedzieć „filmowej” restauracji. Wiecie, czerwone kanapy, wysokie krzesła przy barze, dolewka kawy itp. Na śniadanie zamówiliśmy naleśniki z syropem klonowym, tosty z bekonem no i kawę. Wszystko było dobre i w dużych rozmiarach. Za śniadanie dla naszej czwórki zapłaciliśmy z podatkiem i napiwkiem niecałe 50$ Jedliśmy w tym miejscu – Johnny Rockets & Hurricane Wings.
Pierwszą atrakcją tego dnia było zwiedzanie Biblioteki Kongresu. Kilka dni wcześniej udało mi się zarezerwować darmowy wstęp, próbowałem jeszcze z samym Kapitolem, ale tam niestety trzeba rezerwować wejście z dość dużym wyprzedzeniem. Wartym podkreślenia jest fakt, że można także zwiedzać Biały Dom! Zgodnie z informacjami zamieszczonymi na oficjalnej stronie Białego Domu, musimy skontaktować się z polską ambasadą. Oczywiście nie mogłem odpuścić takiej okazji. Niestety okazało się, że polska ambasada nie organizuje takich „wycieczek”, bo przez cały czas musiałby nam towarzyszyć ambasador, albo jego zastępca.
Do Biblioteki Kongresu udaliśmy się na piechotę, aby zobaczyć trochę centrum Waszyngtonu. Początkowo wydawało nam się to dobrym pomysłem, ale odległość (4,5 km) i 30 stopniowy upał niekoniecznie ułatwiały zadanie. Niestety nie mogę powiedzieć, że było warto. W zasadzie było to do przewidzenia, że nie będzie to super atrakcja, bo w końcu to tylko biblioteka. Trochę magicznie zadziałała jej nazwa, że to biblioteka Kongresu. No cóż, ale nie ma tego złego, co by… Tuż na przeciwko mieliśmy przed sobą okazały gmach Kapitolu, a obok budynek Sądu Najwyższego. Oczywiście zrobiliśmy sobie małą sesję zdjęciową i ruszyliśmy przed siebie.

Kolejnym punktem na mapie tego dnia było już wspomniane muzeum lotnictwa i kosmosu. Wstęp do muzeum jest darmowy, ale trzeba zawczasu zarezerwować bilet na konkretną godzinę. Pamiętajcie, że nawet z biletem w ręku (czy w komórce) i tak będzie trzeba swoje odstać w gigantycznej kolejce. Na szczęście wpuszczanie do muzeum idzie sprawnie i po ok. 15 min czekania byliśmy już w środku.
Nie starczyłoby dnia, aby skorzystać ze wszystkich atrakcji tego obiektu i jednocześnie obejrzeć wszystkie eksponaty. Nieważne, czy podróżujecie sami, czy z dziećmi – nikt nie będzie się tam nudził. Nie ma znaczenia nawet to, czy interesuje Cię taka tematyka. Muzeum jest interaktywne z naprawdę powalającymi eksponatami. Na mnie największe wrażenie zrobiła ta część poświęcona kosmosowi. W środku możemy znaleźć oryginalny lądownik księżycowy, czy skafander Neil’a Amstronga. Moje dziewczynki były bardzo zadowolone, szczególnie z różnego rodzaju symulatorów np. symulatorem lotu na paralotni. Dodatkowo musicie wiedzieć, że drugi oddział tego muzeum znajduje się pod Waszyngtonem (ponoć da się tam dojechać jakimś autobusem z centrum), jego główną atrakcją jest oryginalny wahadłowiec.

Informacja: Pamiętajcie, że będąc w Waszyngtonie wszystkie muzea, które w nazwie mają słowo „Smithsonian” są darmowe. Jak podaje Wikipedia „Smithsonian Institution” to największy na świecie kompleks muzeów i ośrodków edukacyjno – badawczych, których większość znajduje się w Waszyngtonie. Nazwa pochodzi od Jamesa Smithsona, Brytyjczyka. Na podstawie jego testamentu powstała właśnie fundacja nazwana od jego nazwiska.

W pewnym momencie opuściłem moje dziewczyny i udałem się na obrzeża Waszyngtonu na cmentarz Arlington. Jest to największy cmentarz wojskowy w USA, na którym znajduje się m.in. grób prezydenta Kennedy’ego. Dodatkowo oprócz różnego rodzaju memoriałów, grobów znanych wojskowych to sam cmentarz robi duże wrażenie równo ułożonymi, białymi nagrobkami, których są tysiące. Obszar zajmowany przez tą nekropolię jest ogromny i kursują po nim takie „busy-meleksy”. Aby się tu dostać wystarczy podjechać metrem, którego przystanek znajduje się może z 300m od głównego wejścia.
Nie skupiałem się jakoś mocno na zwiedzaniu cmentarza, chciałem po prostu mieć to odhaczone i dodatkowo zobaczyć grób Kennedy’ego, który był w miarę blisko od głównego wejścia. Jedną stację metrem dalej znajduje się Pentagon, do którego się udałem, aby zobaczyć memoriał poświęcony atakom z 11 września. Jest to jeden z największych budynków świata, a wyjście z metra znajduje się jakieś 10-15 min od wspomnianego memoriału. Pentagon z poziomu chodnika nie robi żadnego wrażenia, a dodatkowo otoczony jest ogromnym parkingiem. Sam memoriał to zadrzewione miejsce z instalacją, która trochę przypomina kilkadziesiąt „ławek” ułożonych równomiernie. Każda taka „ławka” symbolizuje jedną z ofiar, które zginęły w tym miejscu podczas rozbicia się samolotu o ścianę Pentagonu. Zresztą dokładnie widać miejsce, gdzie wbił się samolot, bo ewidentnie odbudowana fasada odróżnia się od reszty odcieniem.
Dzień skończyliśmy w tajskiej restauracji niedaleko naszego hotelu. Dziewczyny w muzeum lotnictwa siedziały prawie do jego zamknięcia, a ja po ok. 15 min spędzonych przy Pentagonie udałem się w drogę powrotną do centrum.
YouTube: Tu znajdziecie mój film z opisywanego dnia zwiedzania – FILM.
Kapitol
Kapitol
Dzień trzeci

Ostatni dzień naszego pobytu był krótki i deszczowy, ale ciepły. Z rana jak dzień wcześniej udaliśmy się do wspomnianej knajpki na dobre i syte śniadanie. Przed nami były 4h drogi do Nowego Jorku i jak się okazało trochę jeszcze zwiedzania. Nie planowaliśmy nic na dzień wyjazdu, bo autobus powrotny był o godz. 11.00. Sprawdzając przy śniadaniu okolicę dworca zobaczyłem, że tuż obok Union Station jest Narodowe Muzeum Poczty (Smithsonian’s National Postal Museum). Stwierdziłem, że w deszczu i tak za bardzo nie pochodzimy, więc postanowiliśmy zaryzykować i pojechać do muzeum. Mieliśmy dokładnie 1,5h na zwiedzanie. Ryzyko było dwojakie. Po pierwsze baliśmy się, że będzie nudno, a po drugie nie byliśmy pewni, czy nas wpuszczą bez wcześniejszej rezerwacji.
Na miejscu okazało się, że w przypadku tego muzeum wcześniejsza rezerwacja nie jest wymagana. Szczęki nam opadły widząc, ile atrakcji jest w tym muzeum i jak świetnie jest zaaranżowane. Eksponaty były przeróżne od znaczków pocztowych, po samoloty pocztowe, pociągi i nawet wozy konne. Dzieciaki miały niezły ubaw w miejscu, gdzie można było zaprojektować i wysłać na maila swój własny znaczek pocztowy. My z kolei oglądaliśmy najdroższy znaczek na świecie, list z Titanica, czy list nadany z WTC w dniu ataku terrorystów. Każdy z odwiedzających mógł też zabrać sześć dowolnych znaczków pocztowych z takiej olbrzymiej ich sterty. Jakie było moje zdziwienie kiedy pośród tysięcy znaczków wypatrzyłem ten jeden z Polski. Fajną atrakcją była też szoferka amerykańskiej ciężarówki przewożącej pocztę.
Niestety 1,5h okazało się stanowczo za krótko na zwiedzenie tego muzeum. Nie zobaczyliśmy wszystkich ekspozycji, ale te, które widzieliśmy zrobiły na nas ogromne wrażenie. Było to jedno z lepszych muzeów w jakim byliśmy (a już trochę ich mamy zaliczonych). Bardzo Wam polecam wizytę w tym miejscu, szczególnie jeśli musicie skorzystać z dworca Union Station. Będzie to niezwykle ciekawe miejsce na wytracenie trochę czasu do odjazdu autobusu, albo pociągu.

Muzeum poczty
Muzeum poczty
Podsumowanie

Zacznę od tego, że dwie noce spędzone w Waszyngtonie były dla nas w sam raz. Stolica USA ma naprawdę dużo do zaoferowania, szczególnie jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju muzea ze słowem „National” w tle. Myślę, że tygodnia by nie starczyło na odwiedzenie wszystkich interesujących nas muzeów.
Waszyngton jak na stolicę imperium przystało to miasto z licznymi zabytkami, monumentami i obiektami rozpoznawalnymi na całym świecie. W moim odczuciu to dość spokojne miejsce w porównaniu oczywiście do Nowego Jorku. Szkoda, że sieć metra nie jest bardziej rozwinięta, bo odległości między atrakcjami są spore i metro nie zawsze wszędzie dojedzie. Poza tym nie mam do czego się doczepić.
Myślę, że Waszyngton jest warty zobaczenia, bo oprócz wspomnianych muzeów jest tam dużo budynków, miejsc, które na stałe zapisały się w historii świata, czy w masowej popkulturze.

Z racji, że wizyta w Waszyngtonie była przy okazji naszego pobytu w Nowym Jorku, to większość kosztów związanych z wyjazdem znajdziecie w poście z Nowego Jorku.

Koszty

– bilet autobusowy z NY do Waszyngtonu: 304$/4os.
– hotel w Waszyngtonie: 1 452 zł/2 noce
– śniadanie w restauracji: 50$/4os.
– kolacja w tajskiej restauracji: 100$/4os.
– muzea: darmowe!

Zobacz również:

Galeria:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *