Edynburg
W hotelu

Szkocja (Glasgow i Edynburg) – marzec 2022

Kolejny nasz wyjazd typu city break. Gdzieś w lutym usiadłem do komputera i zacząłem szukać tanich i ciekawych kierunków. W sumie celowałem w jakiś południowy kraniec Europy, bo chcieliśmy przywitać wiosnę z przytupem, ale życie (a w zasadzie ceny) te plany zweryfikowało.
W Szkocji jeszcze nie byliśmy, ale jakąś wiedzę na temat tej części Wielkiej Brytanii posiadaliśmy. Szczególnie w naszej głowie przebijał się fakt, że Edynburg to jedno z najładniejszych miast nie tylko Wielkiej Brytanii, ale i Europy. Z kolei o Glasgow wiedziałem tylko tyle, że są tam dwa kluby piłkarskie – Glasgow Rangers i Celtic. Dużo też dobrego słyszałem o szkockiej przyrodzie no i Whisky, ale ze względu na ograniczony czas opcja objazdowa nie wchodziła w grę. Dlatego zdecydowaliśmy się na miejskie zwiedzanie tych dwóch największych szkockich miast. Nie bez znaczenia był fakt, że Glasgow i Edynburg dzieli niecała godzina jazdy pociągiem.

Plan wyjazdu:

  • Glasgow
  • Edynburg
  • Podsumowanie
Glasgow

Ważnym zagadnieniem podróżując po Szkocji w marcu jest pogoda. Otóż północna część Wielkiej Brytanii potrafi być o tej porze roku szczególnie surowa. Nie żeby było jakoś szczególnie zimno, ale dość często pada, wieje i jest pochmurno. My mieliśmy dużo szczęścia, bo w trakcie tych czterech dni było słonecznie i całkiem ciepło. Już po wyjściu z lotniska odczuliśmy, że temperatura jest bardzo przyjemna. Nie było to bez znaczenia, bo czekał nas 40 minutowy (2,4 km) spacer na stację kolejową, którą planowaliśmy dojechać do centrum. Lotnisko w Glasgow jest oddalone ok. 16 km od centrum miasta i skomunikowane z nim poprzez linie autobusowe. Mimo, że w mieście kursuje metro, to nie jest ono tak rozbudowane, aby dochodziło do samego lotniska. Z racji tego, że mieliśmy trochę czasu i nam się nie śpieszyło to wybraliśmy alternatywny i tańszy sposób dostania się do centrum, właśnie pociągiem.

Z lotniska musieliśmy dojść na stację o nazwie Paisley Gilmour Street. Bilet kosztował nas 10 GBP za cztery osoby, pociągi jeżdżą dość często, więc czekaliśmy na peronie może z 10 min. Do centrum jechaliśmy z kolei 15 min. Był piątek, więc pociąg był mocno zatłoczony, głównie imprezowiczami.

Pierwsze wrażenia z centrum były niezbyt dobre ponieważ był ogromny hałas, było tłoczno i brudno. Jedząc w McDonaldzie byliśmy także świadkiem niewielkiej burdy zrobionej chyba przez pijanego nastolatka. Generalnie wszędzie dookoła było bardzo dużo pijanej młodzieży i studentów. Z racji, że było już całkiem późno i dziewczyny były zmęczone to po wspomnianej kolacji poszliśmy do naszego hotelu – Holiday Inn Express.

Pierwsze nasze kroki w nowym dniu skierowaliśmy na George Square, który pełni rolę takiego „rynku”. Sam plac nie stanowi jakiejś wyjątkowej atrakcji, ale tuż obok jest główny dworzec kolejowy. Poszliśmy tam, bo od razu chcieliśmy zobaczyć jak wygląda sprawa pociągów do Edynburga. Z racji, że do stolicy Szkocji jest tylko godzina jazdy, to pociągów jest sporo i nie trzeba na zapas kupować biletów.
To co od razu biło po oczach to fakt, że przy 10 stopniach na dworze dość sporo osób chodziło w krótkich spodenkach, a niektórzy nawet w krótkich rękawkach!

Głównym punktem naszego zwiedzania było muzeum Riverside – muzeum transportu. Wejście do muzeum jest za darmo i zdecydowanie warto spędzić tam sporo czasu, nawet jak nie jesteśmy fanami motoryzacji. Muzeum jest duże i ładnie położone nad rzeką. Oczywiście ma mnóstwo atrakcji dla dzieci i dorosłych. W środku mamy przedstawioną historię transportu, znajdziemy tu eksponaty od rowerów po samoloty. Ba, mają w swych zbiorach chyba najstarszy rower świata. W skali 1:1 jest także odwzorowana ulica z XIX wieku. Dzieciom najbardziej podobały się wystawy multimedialne, prawie wszędzie można było wsiąść do jakiegoś pojazdu, a przy rzece znajdował się przycumowany statek. Oczywiście go też można było zwiedzać. Z racji, że program naszej wizyty był dość napięty to chyba po ok. 2h ruszyliśmy dalej.

Metro w Glasgow jest bodajże trzecim najstarszym systemem tego typu na świecie. Jest też dość nietypowe, ponieważ tunele są wąsie i niski, dlatego wagony metra wyglądają trochę jak jakieś pojazdy z Gwiezdnych Wojen. Jedna z linii dojeżdża do stadionu zespołu piłkarskiego Glasgow Rangers. Jako fan piłki musiałem chociaż na chwilę tam podjechać i zrobić sobie zdjęcie na tle stadionu. Od razu po tym epizodzie pojechaliśmy dalej zwiedzać.

Kolejnym punktem był spacer po kompleksie miejscowego uniwersytetu i jego najbliższej okolicy. Pogoda nam dopisywała, bo było słonecznie i dość ciepło – 15 stopni. Główny budynek uniwersytetu prezentował się niczym Hogwart. Bez problemu można było wejść na teren kampusu. Bonusem okazał się ślub w pobliskiej kaplicy uniwersyteckiej, gdzie Panowie oczywiście byli ubrani w tradycyjne Kilty! Pokręciliśmy się trochę jeszcze po okolicy, która dla nas była bardzo „brytyjska” i cieszyła oko.

Ostatnią tego dnia atrakcją była katedra św. Mungo. Moje dziewczyny szły już na ostatnich oparach, więc dały radę tylko obejść budynek dookoła i dalej szły już w kierunku hotelu. Niestety katedra była już zamknięta, więc nie mam pojęcia, czy jest warta zwiedzania w środku. Z pewnością za to jest warto podejść na szczyt pobliskiego wzgórza, które jest cmentarzem. Oprócz starodawnych nagrobków, które przy zachodzie słońca wyglądają trochę jak z horroru to mamy jeszcze piękny widok na miasto. Cmentarz w sumie stanowi chyba coś w rodzaju parku, bo oprócz mnie było tu dość sporo osób. Jedni spacerowali, a inni tak jak ja podziwiali zachód słońca i panoramę miasta.

Ciekawostka: W tym miejscu, znajdziecie ponoć najlepszy kebab w Szkocji! Ja stałem godzinę w kolejce i za dwa zapłaciłem 9 GBP. Był naprawdę dobry

Zapraszam na kanał na YouTube, gdzie znajdziecie odcinek z tego dnia – KLIKNIJ.

Glasgow - Uniwersytet

Edynburg

Na Edynburg podobnie jak na Glasgow przeznaczyliśmy tylko jeden dzień. Teraz z perspektywy czasu wiem, że minimum byłoby trzeba spędzić tam 3-4 dni. No, ale wiedzieliśmy, że to tylko city brake, więc nie narzekam.
Do Edynburga dojechaliśmy z Glasgow pociągiem, który w dwie strony za 4 osoby kosztował 70 GBP. Bilety kupowałem wcześniej w Polsce przez internet, ale i tak musiałem podejść z numerem rezerwacji do okienka, aby otrzymać papierową wersję. Bilet jest ważny na cały dzień, więc nie trzeba się stresować, że się nie zdąży na pociąg. Zresztą te do Edynburga odjeżdżają średnio co 30 min.

Po ok 40 min dotarliśmy na dworzec główny w samym centrum miasta. Pierwszą naszą atrakcją podobnie ja w Glasgow było muzeum – National Museum of Scotland. Dystans nie był duży, ale większa część tego spaceru była pod górkę. Musicie wiedzieć, że starówka (jeśli tak można powiedzieć) położona jest na wzgórzu. Przynajmniej tak to wygląda z perspektywy dworca kolejowego.
Miasto już od pierwszych kroków zachwyca swoją architekturą i klimatem. Każda nawet najmniejsza uliczka nadaje się na epickie zdjęcia. Dodatkowo klimat podkręcają co jakiś czas Panowie ubrani w tradycyjny szkocki strój wygrywający jakieś melodie na dudach. Ma się wrażenie, że się jest na planie jakiegoś filmu, który w swojej fabule ma magię, Sherlocka Holmes’a, czy innego Johna Englisha.

Wróćmy jednak do muzeum, które podobnie jak to w Glasgow jest za darmo. Z dworca kolejowego spacerem idzie się ok. 20 min. Budynek muzeum jest duży i zabytkowy. W środku znajdziemy wystawy poświęcone różnym tematyką: od przyrody, techniki po kosmos oraz malarstwo i oczywiście historię Szkocji. Nasze dziewczynki nie chciały z niego wyjść. Spokojnie moglibyśmy spędzić w nim pół dnia, ale było jeszcze kilka rzeczy do zobaczenia, więc po ok 2h z niego wyszliśmy (później jeszcze na 1h dziewczyny tam wróciły).

Kolejną atrakcją, którą chcieliśmy zobaczyć to zamek, ale nie byle jaki, bo jest to jedna z najstarszych i najpotężniejszych fortec w Wielkiej Brytanii. My udaliśmy się w sumie tylko na wzgórze zamkowe przed jego główną bramę. Nie kupowaliśmy biletu na zwiedzanie, bo z racji czasu i tak nie bylibyśmy w stanie go zwiedzić. Jeśli dobrze pamiętam, to zamek zwiedza się z przewodnikiem. Jednakże na samo wzgórze i tak warto wejść, ponieważ rozciąga się z tamtąd bardzo ładny widok na całe miasto.
Prawie po sąsiedzku znajduje się słynna Victoria Str. z pięknymi i nietypowymi kamienicami – generalnie widnieje chyba na wszystkich pocztówkach. Na tej słynnej ulicy znajdziemy głównie kawiarnie i sklepy z pamiątkami. Można jednak natrafić na całkiem ciekawe miejsca jak sklep Harry Potter. Jest to coś w rodzaju sklepu z muzeum? Sam nie wiem jak to określić w każdym razie każdy fan Harrego Pottera będzie chyba zadowolony. Dodam tylko, że były do kupienia czarodziejskie różdżki po 100 GBP!

Kiedy szliśmy z powrotem do muzeum to natrafiliśmy na mały kościół z cmentarzem dookoła – Greyfriars Krikyard. Wbrew pozorom bardzo malownicze miejsce i na dodatek jest tam grób – psa legendy, niejakiego Greyfriars Bobby’ego. Polecam poczytać historię niezwykle wiernego czworonoga.

Na sam koniec przespacerowaliśmy się do dzielnicy New Town, która znajduje się w pobliżu dworca kolejowego. Na pierwszy rzut oka jest bardziej „płaska” niż stare miasto. Z racji zmęczenie nie eksplorowaliśmy jej jakoś bardzo intensywnie, ale również i ta część miasta jest bardzo ładna i pewnie ma sporo do zaoferowania. Jednak mając tylko jeden dzień skupiłbym się tylko i wyłącznie na „starówce”. To co mnie zaskoczyło to bardzo mała ilość koszy na śmieci i ławek. W porównaniu do Glasgow to Edynburg stoi turystami, mimo to kolejek nigdzie nie zauważyłem. Udało nam się również bez większego problemu usiąść w jednej z kawiarni na wspomnianej słynnej Victoria Street.

Do Glasgow wróciliśmy na wieczór, następnego dnia przed południem mieliśmy już samolot do Polski. Jednak wyjazd do Szkocji nie byłby w pełni zaliczony gdybym nie posiedział trochę z lokalnymi w pubie przy szklance whisky! Dzieciaki miały muzea, a ja miałem dwie godzinki w ponoć najstarszym pubie w Szkocji, który tak się składa był na tej samej ulicy co nasz hotel – Scotia Bar. Jest to niewielki bar w starej zabudowie, gdzie oczywiście serwują lokalne trunki. Nie zawiodłem się, bo byli sami miejscowych, którzy mówili dziwnym językiem 🙂 a oprócz tego była jakaś grupka osób, która przygrywała na gitarze. Ceny nie odstraszały, bo za miejscowe specjały było trzeba zapłacić średnio 5 GBP.

Na lotnisko jechaliśmy już bezpośrednim autobusem za 19 GBP za naszą czwórkę. Bus jechał ok. 30 min, ale jeśli jest to dzień powszedni (my wylatywaliśmy w poniedziałek) to trzeba koniecznie doliczyć korki. Dworzec autobusowy znajduje się niedaleko głównego dworca kolejowego – o tutaj.

Zapraszam na kanał na YouTube, gdzie znajdziecie odcinek z tego dnia – KLIKNIJ

Edynburg

Podsumowanie

Koszty:
– bilety lotnicze: 364 zł/4 os.
– nocleg: 1418 zł/3 noce
– ubezpieczenie: 105 zł
– pociąg: 70 GBP

Cztery dni w Szkocji to zdecydowanie za mało. Nawet jeśli będziemy zwiedzać tylko dwa, czy jedno miasto. Na moje odczucie to przynajmniej te trzy pełne dni powinno się spędzić w samym Edynburgu. Bardzo żałujemy, że nie było dane nam zrobić objazdówki, bo coś czuje, że nie żałowalibyśmy tej decyzji.
To co pozytywnie nasz zaskoczyło to ceny. Wbrew pozorom nie były one tak wygórowane jak to sobie wyobrażałem przed przyjazdem. Zjedzenie na mieście pizzy, czy jakiegoś fastfoodu mieściło się w zaplanowanym budżecie, tym bardziej kupowanie sobie jedzenia w supermarkecie. Najdroższy z pewnością był transport, ale to już jest pewna reguła, nie tylko w Szkocji, ale i w innym miejscach w Europie. Zdecydowanie na plus były także darmowe muzea.
Mimo dość krótkiego pobytu bardzo uderzyła Nas atmosfera weekendowego imprezowania, niestety na minus. Tak jak już wspomniałem na mieście było bardzo dużo pijanych ludzi, którzy byli głośni i niekulturalni. Nie żeby w Polsce było zawsze pięknie i przyjemnie, ale skala tego zachowania w Glasgow mnie powaliła.
Podsumowując to jednak plusów było zdecydowanie więcej, z pewnością jeśli nadarzy się jeszcze okazja to do Szkocji wrócimy. Polecam wszystkim te dwa miasta, ich zwiedzanie z dziećmi jest przyjemne i w zasadzie bezproblemowe. Atrakcji znajdziemy tutaj naprawdę sporo, a i pogoda nie jest taka zła.

Zobacz również:

Galeria:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *